myPolitics
Media
Edukacja
Quizy
AD PLACEHOLDER

Jak się Gowin nie odwinie, to już chyba po Gowinie

Kolejny raz Jarosław Gowin robi coś innego niż wszyscy się po nim spodziewają, jednocześnie postępując najbardziej logicznie. Dlaczego?
Opinia
|
8/9/2021, 05:04 PM
|
Młodzi Nowocześni
Jak się Gowin nie odwinie, to już chyba po Gowinie
AD PLACEHOLDER

Czy to jest ten długo wyczekiwany moment? Ten, który jak domek z kart wywrócić ma chwiejącą się od dłuższego czasu konstrukcję Zjednoczonej Prawicy? Nie tak prędko. Należy jednak odnotować kolejną, całkiem głęboką rysę w obozie „Dobrej Zmiany”.

Punktem wyjściowym do obecnej sytuacji stało się oczywiście ogłoszenie „Nowego Ładu”. Partia Gowina od początku pozycjonowała się wobec niego krytycznie. Ostatnio jednak zdecydowanie przed granice dotychczas zachowywane przez Porozumienie wysunęła się Wiceminister Rozwoju Pracy i Technologii Anna Kornecka. Na reakcję Nowogrodzkiej nie trzeba było długo czekać. Premier Morawiecki usunął Kornecką ze stanowiska, pod rzekomym (już wykazano, że fałszywym) pretekstem zbyt wolnych prac nad segmentem mieszkaniowym NŁ. Jak odpowiedział Gowin? Powołał swoją protegowaną na skądinąd lepiej płatne stanowisko Pełnomocnika ds. Inwestycji i Zielonego Ładu.

O czym nam mówi to zamieszanie? Z pewnością o kolejnej luce w konstrukcji ustrojowej państwa. Sytuacja, w której Premier może bez wiedzy i zgody Ministra odwołać jego Sekretarza jest jeszcze w pewien sposób zrozumiała, lecz jednak w świetle pozycji Prezesa Rady Ministrów w  Konstytucji RP przesadzona. Lecz jeszcze bardziej kuriozalny wydaje się fakt, że tenże Minister może niemal z miejsca usuniętego urzędnika przywrócić na stanowisko niemalże równorzędne a jednak niezależne od Premiera.

Tyle kontekstu politologiczno-ustrojowego. Warto jednak się skupić na implikacjach politycznych. I w tym miejsce uwagę przykuwa Olga Semeniuk, Wiceminister Rozwoju Pracy i  Technologii. Długoletnia, lecz wciąż młoda działaczka Prawa i Sprawiedliwości znana głównie z  nadużywania w mediach słowa „estymacja”. W resorcie Gowina pełnić miała rolę bezpiecznika, który miał kontrolować poczynania nie do końca zaufanego koalicjanta. Tuż przed dymisją Korneckiej,    Gowin odebrał Semeniuk 2 z 5 dotychczas zarządzanych przez nią departamentów, wysoce marginalizując jej rolę.

Jednak nie nauczeni ostatnimi sześcioma laty publicyście naiwnie twierdzili, że Gowin tym razem Zjednoczoną Prawicę opuści. Otóż, nie. Po sobotnim Zarządzie Porozumienia (organie wykonawczym partii), który z jednej strony potwierdził pozostanie w dotychczasowym sojuszu politycznym, dodając jednak kilka linii, których większy koalicjant w „Nowym Ładzie” przekroczyć nie może – zmian podatkowych, zmian w finansowaniu Samorządów i zmian w prawie medialnym bez wzięcia pod uwagę postulatów Gowinowców. I rzecz jasna, decyzja pozostanie jest najbardziej logicznym rozwiązaniem, jakie można było w obecnej sytuacji wybrać. Jednak widać, że „obóz patriotyczny” rozsadza się od środka. Czy więc prorocze okażą się słowa  wtedy mało znanego Andrzeja Dudy z roku 2013 „ Jak się Gowin nie odwinie, to już chyba po Gowinie”?

Zbiór zerowy

Podstawowym motywem działalności politycznej jest sprawność. Widać to we wszelkich podstawowych definicjach polityki i partii politycznych. Jest to oczywiste również dla większości wyborców. W życiu publicznym funkcjonuje się, by mieć jakiś wpływ, żeby być w stanie coś zmienić. A  gdzie ma się największe ku temu możliwości? Rzecz jasna, w rządzie. Sytuację jeszcze bardziej na korzyść Gowina zmieniły wybory parlamentarne w 2019 r. kiedy wprowadził 19 posłów. Co prawda nieudane próby odebrania własnej partii wicepremierowi spaliły na panewce, to jednak ograniczyły jego zasoby ludzkie w Sejmie do 8-11 szabel. Ale to wciąż dużo. Nieraz Kaczyński się o tym przekonywał – ustawa o trzydziestokrotności, wybory kopertowe, czy teraz tzw. ustawa o strukturze własnościowej mediów, wszystkie te projekty Gowin ukrócił, bądź ukrócić jest w stanie, jednocześnie mogąc w  przeciwieństwie do partii opozycyjnych przedstawiać i promować swoją agendę.

Niezbyt spiesznie Porozumieniu jest do wyjścia z koalicji rządzącej. Z jednej prostej przyczyny – właściwie nie mają oni wyborców. Pod względem programowym przypomina ono kilka partii centroprawicowych, o  których nikt nie pamięta, ani nawet nikt nie słyszał jak Stronnictwo Konserwatywno-Ludowe, Porozumienie (sic!) Polskich Chrześcijańskich Demokratów, Partia Chrześcijańskich Demokratów, Ruch Odbudowy Polski, czy przede wszystkim… Porozumienie Centrum.

Co do tej ostatniej warto przytoczyć pewną historię. Otóż przed wyborami w 1993 roku prezes PC Jarosław Kaczyński zlecił Ludwikowi Dornowi przygotowanie badań nt. tego jaki elektorat ma ich partia, czyli centroprawicowa, niezwiązana blisko z Kościołem, społecznie liberalna, umiarkowana gospodarczo i dość proeuropejska. Okazało się, że grupa wyborców tego typu partii równa jest w  zasadzie zbiorowi pustemu.

Na dodatek, potencjał wyborczy Porozumienia będzie spadać niż wzrastać. Z dwóch powodów. Po pierwsze, logika polaryzacji zdecydowanie utrudnia funkcjonowanie i zdobywanie poparcia ugruntowanym na scenie partiom centrowym. Doświadcza tego mający znacznie silniejsze struktury PSL, nie pozwala ona rozwinąć skrzydeł Gowinowcom. Ponadto, młodsze roczniki również są już trwale wpisane w paradygmat konfliktu, co widać po tym, że około 60% najmłodszych wyborców popiera Lewicę, bądź Konfederację.

Co prawda, w swoje szeregi Gowina i wiernych mu działaczy chętnie przygarnąłby Kosiniak-Kamysz, jednak opcja ta coraz mocniej zamyka się. Z jednej strony, Koalicja Polska wiecznie czekać nie będzie, widać narastające zniecierpliwienie. Jednak o wiele ważniejsze jest wkroczenie na scenę gracza wagi ciężkiej -  Donalda Tuska, który wzmacnia polaryzację, jednocześnie pałając otwartą niechęcią do Gowina. Wszak były premier bardziej się składania do współpracy z Konfederacją niż byłym kontrkandydatem w wyborach na Przewodniczącego partii.

Zamykające się wrota

Ustaliliśmy więc, że będąc w rządzie Jarosław Gowin i jego partia ma skrajnie nieproporcjonalną do poparcia możliwość kreowania i wywierania wpływu na losy państwa. Pozostawanie, dopóki tylko się da w koalicji rządowej jest dla Porozumienia korzystne z kilku innych powodów.

W polityce bardzo ważne są fundusze, zwłaszcza dla partii, których struktury regionalne dopiero się rozwijają. Również odcięcie dostępu do partycypacji w spółkach skarbu państwa, lecz również w procesach decyzyjnych nie dość, że obniża motywację działaczy partyjnych średniego szczebla, to jeszcze otwiera możliwość kuszenia posłów Porozumienia przez Prawo i Sprawiedliwość.

Co więcej, warto pamiętać, że umieranie Gowina za Kornecką byłoby skrajnie niezrozumiałe dla tzw. przeciętnego wyborcy. „Nowy Ład” jest ostatnim momentem, w którym Minister Rozwoju jest w stanie znaleźć dobry i zrozumiały pretekst do odejścia. Jeśli tego nie zrobi, od razu nasuwać się będzie wniosek następujący – Gowinowi zależy na wyrzuceniu, a nie odejściu ze Zjednoczonej Prawicy. Liczy, że dzięki temu nie będzie spalony z żadnej strony, dając sobie w ten sposób większe pole do manewrowania w przyszłości.

Co z tym Porozumieniem?

Skupmy się na przyszłości zatem. Gdzie popłynie łajba zwana Porozumieniem? Za scenariusz najmniej prawdopodobny należy uznać rozbicie partii przez infiltrację i próby tworzenia podziałów przez PiS. Był to pierwszy pomysł Kaczyńskiego na „ostateczne rozwiązanie kwestii Gowina”. Widzieliśmy to w próbach obalenia Gowina przez Adama Bielana i późniejszym stworzeniu Partii Republikańskiej przez tegoż Europosła (notabene, ostatnio dołączył do tej partii Marek Jakubiak). Wydaje się jednak, że pomysł ten nie zakończył się sukcesem.

Nieco większe szanse należy dać odejściu Porozumienia z rządu. Jednak ostatnim dzwonkiem są tutaj postulaty „Nowego Ładu” jako pretekst do opuszczenia koalicji. Ewentualnie za takowe można uznać złamanie jednego z ultimatów postawionych w ostatnią sobotę, zatem kwestii podatkowych, finansowania samorządów, bądź medialnych.

Sam skłaniam się ku opcji „defenestracja Porozumienia z rządu”. Jarosław Kaczyński jest pewien, że nie weźmie Gowinowców na listy w następnych wyborach. A sam Gowin ma w szeregach opozycji swoje dwa przyczółki. Pierwszy, Wojciecha Maksymowicza w szeregach Szymona Hołowni. Szanse na ziszczenie się tego sojuszu rosną wraz ze spadkiem poparcia dla „Polski 2050”. Druga, Andrzej Sośnierz, czyli poseł koła „Polskie Sprawy”. W tym scenariuszu wierni posłowie Gowina najpierw łączą się z kołem PS i jeśli nie starczy im posłów do utworzenia klubu będą dryfować w stronę Koalicji Polskiej.

Jedno jest pewne - klasyk przytoczony przeze mnie w tytule raczej się nie myli. Albo się Gowin odwinie, albo będzie po Gowinie.

Autor: Igor Dziedzic

Autor
Młodzi Nowocześni
AD PLACEHOLDER

Blitz

AD PLACEHOLDER
Made with  by myPolitics Team