Informacji tej nie potwierdza KPRM. Potwierdziły ją natomiast osoby z którymi premier prowadził korespondencję w ten sposób. Trwało to od momentu objęcia przez niego stanowiska ministra w 2015 r. aż do ostatniego wycieku korespondencji z jego skrzynki, czyli łącznie 6 lat. W tej sprawie odbyło się niejawne posiedzenie Sejmu.

Jak podaje Wirtualna Polska:

(...) premier pisał m.in. o: bezpieczeństwie zdrowotnym Polaków w czasie pandemii, planach rozwoju kluczowych spółek Skarbu Państwa, możliwości przeprowadzenia wyborów kopertowych, decyzjach personalnych w kilku ministerstwach i podległych jednostkach, bieżącej strategii komunikacyjnej rządu.

KPRM wciąż unika odpowiedzi, a premier zapytany o tą sytuację na konferencji prasowej odpowiedział:

Doszło do bezprecedensowego ataku, który kierowany jest, według wszelkiego prawdopodobieństwa, zza naszej wschodniej granicy, bo bardzo wiele na to wskazuje - rusycyzmy, które pojawiają się w sfabrykowanych wpisach na Facebooku i w mailach – stwierdził we wtorek. Dodał, że atak hakerski to lekcja oraz "nauczka, którą wszyscy, cała klasa polityczna, powinniśmy wziąć sobie do serca.

Od października ubiegłego roku Morawiecki nadzoruje departament cyfryzacji odpowiedzialny za bezpieczeństwo cyberprzestrzeni, opracowywanie wytycznych w tym zakresie i ustanawianie środków ochrony systemów teleinformatycznych.