myPolitics
Media
Edukacja
Quizy
AD PLACEHOLDER

Młodzież jest potrzebna tylko wtedy, gdy można z nią sobie zrobić ładne zdjęcie

W momencie największej pandemii od 100 lat i postępującej katastrofy klimatycznej młodzi parlamentarzyści mają debatować o… naukach moralnych kard. Stefana Wyszyńskiego.
Opinia
|
4/7/2021, 05:06 PM
|
Redakcja myPolitics
Młodzież jest potrzebna tylko wtedy, gdy można z nią sobie zrobić ładne zdjęcie
AD PLACEHOLDER

O ile już w poprzednich edycjach SDiM tematy pochodziły prawdopodobnie z okolic orbity Marsa, tak w tym roku organizatorzy znaleźli go chyba przy Proximie Centauri (czyli jakieś 40 BILIONÓW kilometrów od naszej planety). Oto bowiem w momencie największej pandemii od 100 lat i postępującej katastrofy klimatycznej młodzi parlamentarzyści mają debatować o… naukach moralnych kard. Stefana Wyszyńskiego.

I w sumie w tym miejscu mógłbym zakończyć, bo sprawa komentuje się przecież sama. Przed rokiem 2015 tematy kolejnych sesji Sejmu Dzieci i Młodzieży zachęcały do aktywności społecznej i w jakikolwiek sposób odnosiły się do problemów młodzieży. Obecnie każdy kolejny wywołuje już tylko niedowierzanie. I jest solidarnie krytykowany przez praktycznie całą młodzież, niezależnie od poglądów politycznych.

Na przykład w roku 1994, czyli podczas pierwszej sesji, posłowie rozmawiali o dzieciach poszkodowanych w wyniku działań wojennych na terenie Jugosławii. Kilka lat później, tuż przed początkiem nowego millenium, temat obrad dotyczył przeprowadzanej wówczas reformy edukacji. W późniejszych edycjach skupiano się m.in. na demokracji (2003, 2005), systemie oświaty (1996, 2001, 2010 i 2012), ekologii (2006, 2013) czy edukacji europejskiej (1998 i 2002).

A potem nadszedł rok 2015 i zdarzyło się coś naprawdę niepokojącego: kancelaria Sejmu podziękowała Centrum Edukacji Obywatelskiej za współpracę, jednocześnie angażując do organizacji kolejnych edycji Instytut Pamięci Narodowej. No i się zaczęło. Od 2016 r. tematy nie dotyczą już działalności proobywatelskiej, a kwestii historycznych, które – co nie jest specjalnie dużym zaskoczeniem – zazwyczaj wpisywały się w aktualną retorykę partii rządzącej.

Nie pomogły tu apele ze strony posłów SDiM XXIV i XXV kadencji, nie pomogły też kolejne fale oburzenia, które wzmagały się wraz z ogłaszaniem kolejnych tematów – niczego poza historią na Sejmie nie będzie. Bo historia ma tę wspaniałą cechę, że jest w miarę stała i łatwo ją wpisać w konkretną wizję świata. A z tych tematów proobywatelskich to w sumie nie wiadomo, co się wykluje, więc lepiej nie ryzykować zanadto.

I Sejm Dzieci i Młodzieży jest tu tylko najbardziej medialnym przykładem dawania młodym pozornej platformy do dialogu. W gruncie rzeczy SDiM zawsze był bowiem tylko konkursem z ciekawą i nietypową nagrodą, którego celem nie było doradzanie „dorosłemu” Sejmowi, a nauka postaw obywatelskich i edukacja politologiczna. Co innego jednak młodzieżowe organy powstające jak grzyby po deszczu od 2015 r. – tu robi się znacznie ciekawiej.

Bo powiedzcie, czy wiecie, czym zajmuje się taka Rada Dzieci i Młodzieży, organ doradczy ministra edukacji? Poza dodawaniem okolicznościowych postów z życzeniami i przedstawianiem sylwetek swoich radnych na Facebooku zdarzy się, że Rada wyda jakąś opinię – zazwyczaj dotyczącą niezbyt ważnego tematu lub też zgodną z linią partii. I tak, rada jest upolityczniona, choć nie w takim stopniu, jak wielu osobom się wydaje. Prawdziwym problemem jest jednak istnienie czynnika hamulcowego: ministerstwa edukacji.

"Problemy pojawiły się, gdy zaczęliśmy konsultować pierwsze projekty. Jeden z nich dotyczył dnia walki z depresją i zorganizowania z tej okazji dużej kampanii, której twarzą byłyby m.in. osoby opisujące swoje przeżycia po przejściu tej choroby, swoje własne doświadczenia. Mieliśmy świadomość, że to ważny temat i chcieliśmy o nim mówić głośno" – mówił Dominik Olczyk, były członek RDiM, w wywiadzie dla Onetu. – "MEN ostatecznie odpowiedział nam, że nie ma pieniędzy na taką kampanię, poza tym temat depresji jest bardzo kontrowersyjny, wywołuje mieszane uczucia, więc nie powinniśmy tego tak szeroko poruszać. Dostaliśmy zalecenia, żeby nie robić wielkich działań, przy czym pozwolono nam na akcję w mediach społecznościowych."

Próby przeprowadzenia własnych konsultacji też nie były dobrze widziane, zwłaszcza gdy wyniki w „niewłaściwym” świetle mogły opisywać działania władz. Jak mówi Dominik, tak było z ich raportem na temat edukacji zdalnej, który RDiM przygotowało na początku pandemii.

"W tamtym czasie stworzyliśmy raport na temat nauczania zdalnego oraz ewentualnego przeprowadzenia matury i egzaminów ósmoklasistów w warunkach epidemii. Całość wysłaliśmy do ministerstwa zaznaczając, że podjęliśmy się zbadania obecnych potrzeb i programów w zakresie nauczania online. W raporcie zebraliśmy opinie uczniów, zaprosiliśmy ich do dialogu, raport był podsumowaniem tych rozmów i efektem naszej pracy. Przygotowaliśmy propozycje rozwiązań i rekomendacji – wspomina Dominik. MEN odmówił jednak publikacji raportu, bo ten „obrażał godność ministra”. O publikacji raportu w Social mediach nie było mowy, pozwolono nam jedynie zamieścić lakoniczną notkę, że prowadzimy prace na temat nauczania zdalnego, ale bez żadnych konkretów."

Inny organ, Rada Dialogu z Młodym Pokoleniem – którego istnienia nie jestem w stanie wytłumaczyć, bo ewidentnie dubluje zadania RDiM, tyle że pod auspicjami innej instytucji – pochwalić się może podobnymi sukcesami.

RDiM i RDzMP mają jednak tę przewagę nad innymi podobnego typu tworami, że przynajmniej… działają. Inaczej ma się sprawa choćby z Młodzieżową Radą Sprawiedliwości, powołaną przez Zbigniewa Ziobrę na przełomie stycznia i lutego tego roku, która to rada nie dała od tamtego czasu żadnego znaku życia – jej członkowie nie założyli nawet profilu na Facebooku.

Dziwnie wygląda też kwestia Młodzieżowej Rady Klimatycznej i Młodzieżowej Rady Ekologicznej. Ta pierwsza rozpoczęła swoją działalność w marcu ubiegłego roku, ta druga – pod koniec września. Pierwotnie MRK podlegało pod Ministerstwo Klimatu, natomiast MRE była organem doradczym Ministerstwa Środowiska. Sprawę komplikuje jednak fakt, że oba ministerstwa połączyły się w październiku w jedno. Mamy zatem obecnie dwa młodzieżowe organy o dublujących się kompetencjach, które na dodatek doradzają temu samemu ministrowi.

Jeśli doliczymy do tego wszystkie fasadowe młodzieżowe rady gmin, miast, powiatów i osiedli (a takich, uwierzcie, nie brakuje), to naszym oczom ukaże się smutny obraz polityki młodzieżowej, w której młodzi nie mają zbyt wiele do powiedzenia. Jasne, zawsze znajdą się w tych organach ludzie, którzy naprawdę chcą działać na rzecz swoich rówieśników, ale co z tego, skoro ich wysiłek ostatecznie pójdzie na marne, bo ktoś na górze nie reaguje zbyt dobrze na krytykę?

Bo przecież właśnie o nich chodzi – o tych na górze. I o to, żeby mogli zrobić sobie z młodzieżą ładne zdjęcia.


Artykuł nadesłał Mateusz Patalan.

Autor
Redakcja myPolitics
Chcesz dołączyć do zespołu albo napisać coś jednorazowo? Napisz na: [email protected]
AD PLACEHOLDER

Blitz

AD PLACEHOLDER
Made with  by myPolitics Team