Relacje państwo - Kościół
Sojusz tronu z ołtarzem
Kościół katolicki od zarania dziejów jest w Polsce instytucją wiodącą. Nie można Kościołowi odebrać jego roli w procesie obalania komunizmu. Postacie kard. Stefana Wyszyńskiego, ks. Jerzego Popiełuszki, czy oczywiście papieża św. Jana Pawła II są niejako symbolami tamtych czasów. Jednakże co stało się później? Co stało się po Okrągłym Stole i transformacji ustrojowej?
Od początku III RP jesteśmy świadkami tzw. “sojuszu tronu z ołtarzem”. Każdy rząd w mniejszym lub większym stopniu formował i korzystał z tego układu. Dlaczego? Po co politykom ten sojusz? Albowiem dlatego że Kościół był, jest i pewnie jeszcze przez jakiś czas będzie znaczącą instytucją w Polsce. W 2011 roku badanie CBOS wykazało, że 95% społeczeństwa deklaruje się jako katolicy. To przez znaczenie Kościoła jesteśmy świadkami dyskusji o jego roli we współczesnym państwie.
Ostatnie lata dobitnie pokazały, że Kościół poza duchowym aspektem życia, pełnił swego rodzaju wyznacznik w życiu politycznym. W 2019 roku na konferencji “Ołtarz i tron - katolicy w dzisiejszej Polsce” prof. Antoni Dudek słusznie stwierdził:
Kościół nie może być apolityczny z natury rzeczy, natomiast żądać należy by był apartyjny.
I to jest właśnie podstawowy problem dzisiejszej Polski. Kościół zaczął być przypisywany do konkretnych partii politycznych. Dobitnie pokazała to sytuacja z wyrokiem TK ws. aborcji. Kościół ucieszył się z tego wyroku, przez co niekiedy był krytykowany i przedstawiony jako instytucję piszącą w Polsce prawo. No ale co innego miał zrobić, skoro nauka Kościoła wyraża jasne stanowisko ws. aborcji? Jeśli władza polityczna kraju zdecydowała się ustanowić prawo zgodne z nauką Kościoła, to Kościół mógł tylko przyklasnąć.
W tym momencie zatrzymujemy się przy mitycznym sformułowaniu jakim jest tzw. "rozdział Kościoła od państwa". Teoretycznie - konkordat i konstytucja RP zapewniają taki podział. Jednakże, przez dość nieprecyzyjne zapisy prawne, od lat toczy się spór czy takowy rozdział istnieje czy nie. Ze swej perspektywy nie powiem, że Polska jest państwem wyznaniowym, jednakże niekiedy dostrzegam wpływ hierarchów kościelnych na władze państwowe (do hierarchów kościelnych nie wliczam o. Rydzyka, ale o nim za chwilę).
Problemy Kościoła
Kościół od lat zmaga się z wieloma problemami, których niekiedy chyba nawet nie chce rozwiązywać. Uważam, że tylko mała część duchownych jest problemem. Irytują mnie pewni biskupi, których twarze coraz częściej zdarza mi się widzieć w Internecie czy telewizji... biskupi, którzy po prostu zbratali się z polityczną władzą. Z tego miejsca muszę zaznaczyć, że oburza mnie stwierdzenie, że ksiądz z faktu że jest księdzem nie powinien wyrażać swoich poglądów i siedzieć cicho. Każdy ksiądz w Polsce jest takim samym obywatelem jak inni, dlatego ma prawo wypowiadać się na każdy temat, ALE. nie z ambony i tylko i wyłącznie w swoim imieniu. Z ambony powinien głosić to co mówić to co jest zapisane w Piśmie i przekładać to na codzienne życie, a nie prawić, która partia jest lepsza.
Pedofilia to najgłośniejszy problem Kościoła. Najgłośniejszy, bo przez długi czas zamiatany pod dywan.
Kościół jest święty, ale tworzą go ludzie grzeszni...
Cytat z filmu "Kler" Wojciecha Smarzowskiego wydaje się niejako opisywać całą tę sytuację. W każdym stadzie są czarne owce. Nie mam zamiaru bronić pedofili, wręcz przeciwnie, uważam, że powinni być jak najsurowiej karani. Jednak tu znowu doświadczamy wpływu "sojuszu tronu z ołtarzem". Kościół przez swoje wpływy mógł tuszować swoje winy bez ponoszenia konsekwencji. Dopiero filmy Tomasza Sekielskiego ruszyły jakoś opinię publiczną jak i, co ważniejsze, odpowiednie organy. Nie pokładam jednak, żadnych nadziei w niedawno powołanej Komisji ds. Pedofilii. Przypuszczam, że nic wielkiego ona nie wniesie poza kolejnymi dobrze płatnymi stanowiskami. Kościół sam nie potrafił oczyścić się ze swoich win. Mam nadzieję, że państwo mu kiedyś w tym skutecznie pomoże. Będzie to dobre nie tylko dla państwa, ludzi, ale i samego Kościoła.
Chyba największym problemem Kościoła w aspekcie upolitycznienia jest o. Tadeusz Rydzyk dyrektor Radia Maryja i Telewizji Trwam. Owszem, o. Rydzyk jest równoprawnym obywatelem polskim, dlatego nie mam nic przeciwko jego biznesom, dopóki nie finansuje ich państwo z publicznych pieniędzy. Rolą państwa nie jest dotowanie mediów. Prawo i Sprawiedliwość przez swój sojusz z duchownym z Torunia wpadło we własne sidła. Wiedząc, że media są głównym narzędziem propagandy załatwiły sobie miejsce, gdzie realizowana jest tylko jedna linia polityczna. Dlaczego PiS wpadło w sidła? Pozwalając sobie na takie rozwiązania dochodzi do najlepszych przykładów patologii władzy jak i całego systemu. Gdy tylko kwota dotacji, lub inne pomysły przychodzące z Torunia są nierealizowane lub realizowane inaczej niż zakładano, to media o. Rydzyka przykręcają śrubę partii rządzącej. Ten obraz duchownego, bawiącego się polityką, jak i samymi politykami jest największą skazą Kościoła.
Co będzie dalej?
Nieuchronnym zdaje się być proces laicyzacji społeczeństwa. Wszelkie badania i sondaże pokazują, że młodzi coraz chętniej omijają kościoły. Ten proces chyba jednak nie dziwi, bo na Zachodzie trwa już od jakiegoś czasu. Dlatego wraz z przesuwaniem się roczników elektoratów, przypuszczam, że Kościół straci na pozycji w państwie i przestanie być dla polityków tak atrakcyjny jak dotychczas. Niedawno publikowane badania pokazywały również, że wzrasta odsetek ludzi utożsamiających się z poglądami lewicy. To również jest znak czasów. Z tych wszystkich względów, przypuszczam, że prędzej czy później (raczej później) nastąpi nowa prawna konstrukcja tego mitycznego rozdziału Kościoła od państwa.
Tekst napisał czynny praktykujący katolik...
Źródło: