Rozwieszał publicznie pornografię. Teraz objął stanowisko w ministerstwie sportu

W kwietniu 2007 roku na ulicach Krakowa miał odbyć się Marsz Tolerancji. W odpowiedzi na wydarzenie pojawiły się czarno-białe plakaty przestawiające sceny pornograficzne. Pięciu sprawców zostało zatrzymanych i postawiono im zarzuty rozpowszechniania twardej pornografii w przestrzeni publicznej. Aktywiści uzasadniali swoją akcję próbą protestu wobec marszu i „ostrzeżenia społeczeństwa przed dewiacjami seksualnymi”.
Inicjatorzy akcji
Jednym z inicjatorów akcji był dwudziestoletni wówczas Michał Sroka, sympatyzujący w tamtym czasie z Młodzieżą Wszechpolską. Sprawę w kontekście wyborów do Rady Miasta Krakowa ujawnił serwis LoveKrakow.pl, jednak Sroka w późniejszym wywiadzie dla redakcji wiara.pl wytłumaczył, że nie dano mu w tekście możliwości obrony. Zgodnie z artykułem opublikowanym na portalu lovekrakow.pl plakaty przedstawiały „m.in. kobietę współżyjącą z psem czy homoseksualnego mężczyznę z dwoma chłopcami”. Obecny szef gabinetu politycznego gabinetu Mejzy i Borotniczuka przedstawił swoją wersję sytuacji.
– To były czarno-białe wydruki z domowej drukarki. Na jednym była kobieta w połowie w negliżu. Głaskała owczarka niemieckiego i mówiła: „Ja i mój Puszek też chcielibyśmy wziąć udział w Paradzie Równości”. Na drugim było trzech młodych mężczyzn, którzy wyglądali na życiowych nieudaczników. I podpis mówiący mniej więcej o tym, że dziewczyny są dla tych, którzy nie potrafią dobrze szukać w Internecie – wytłumaczył w tekście portalu Wiara.
Jakie plakaty rozwieszał Michał Sroka?
Dotarliśmy do ocenzurowanych zdjęć plakatów rozwieszanych tamtego dnia w Krakowie. To fragment reportażu Faktów TVN z 2007 roku, w którym ujawniono je publicznie w telewizji:



Komentarze po latach
Michał Sroka za swoje działania usłyszał wyrok w postaci roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Po okresie próby wyrok uległ zatarciu i obecnie polityk jest pod względem sytuacji prawnej osobą niekaraną.
– To był błąd młodości, za który poniosłem dotkliwą karę. Wyrok uległ zatarciu ponad 10 lat temu. Pełniłem już funkcję szefa gabinetu politycznego pana premiera Jarosława Gowina, moja praca na tym stanowisku była dobrze oceniana, stąd propozycja, którą otrzymałem od ministra Kamila Bortniczuka. Moja dzisiejsza działalność nie ma żadnego związku z tamtą sprawą sprzed 14 lat – przekazał w rozmowie z Radiem ZET Michał Sroka.
Kamil Bortniczuk „nie widzi związku zatartego skazania z pracą p. Sroki w MSiT”. Uważa, że „instytucja zatarcia skazania jest właśnie po to, aby jednostkowe błędy nie wpływały na całe życie skazanego”.
Instytucja zatarcia skazania jest właśnie po to, aby jednostkowe błędy nie wpływały na całe życie skazanego.
— Kamil Bortniczuk (@KamilBortniczuk) December 3, 2021
Znajduje to szczególne uzasadnienie w przypadku tak kontrowersyjnych wyroków, jak ten o którym mowa. Sprawę opisywał przed laty red. Zaremba na łamach @wPolityce_pl 1/2 https://t.co/2KYsLq7iyR
Robert Winnicki (Konfederacja) na Twitterze wyraził opinię, że uważa ówczesny wyrok za absurdalnie wysoki, a plakaty przyrównał do rysunków Andrzeja Krauzego.
Kojarzę tę sprawę, chodziło bodaj o plakaty, których wydźwięk był podobny do słynnego rysunku satyrycznego Andrzeja Krauzego, choć chyba (nie widziałem ich) nieco bardziej dosadne…
— Robert Winnicki (@RobertWinnicki) December 3, 2021
Wyrok tak czy inaczej absurdalnie wysoki. https://t.co/0vMHr2EynC pic.twitter.com/glZDCD3H8b
Jan Grabiec (rzecznik Platformy Obywatelskiej) skomentował sprawę pisząc o „politycznych śmieciach utrzymujących Kaczyńskiego przy władzy”.
Polityczne śmieci utrzymują Kaczyńskiego przy władzy. Czas otworzyć okno, bo wszyscy się podusimy. https://t.co/UL9uM1wx86
— Jan Grabiec (@JanGrabiec) December 3, 2021
Źródła:
