myPolitics
Media
Edukacja
Quizy
AD PLACEHOLDER

Kto wygra wybory europarlamentarne?

Już za miesiąc wybory do Parlamentu Europejskiego. Kto ma szanse na zwycięstwo? Zapraszamy do pierwszego artykułu w odświeżonym myPolitics!
Opinia
|
5/5/2024, 11:38 AM
|
Mateusz Pluta
Kto wygra wybory europarlamentarne?
AD PLACEHOLDER

Od kilkunastu miesięcy jesteśmy w permanentnej kampanii wyborczej, którą czasem zauważamy trochę bardziej (kampania parlamentarna), a czasem trochę mniej (kampania samorządowa, którą niektórzy nazywali prześmiewczo bezobjawową). Ledwo zakończyła się bitwa o rady, sejmiki czy miasta, a partie polityczne z rozbiegu przechodzą do kolejnej kampanii – tym razem przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. W Polsce wybory odbędą się już 9 czerwca. Banery kandydatów do PE gdzieniegdzie wiszą już od dobrych kilkunastu dni (dla przykładu w Wielkopolsce, jeszcze w trakcie kampanii przed II turą wyborów samorządowych, zauważalne były już materiały 'jedynki' Konfederacji Anny Bryłki), a partie prezentują listy kandydatów.

KTO WYGRA EUROWYBORY?

Jest to zasadnicze pytanie. Prawo i Sprawiedliwość wygrało w kwietniu dziewiąte z rzędu wybory i najprawdopodobniej idzie po dziesiąte. Wg autorskiej prognozy, gdyby wybory do Parlamentu Europejskiego odbyły się pod koniec kwietnia, PiS zdobyłoby 35,6%, zaś druga Koalicja Obywatelska 32,4%. Co więcej, PiS utrzymuje stabilną przewagę nad partią Donalda Tuska. Aktualna prognoza jest drugą symulacją przygotowaną na potrzeby wyborów europejskich. Pod koniec ubiegłego roku analogiczna symulacja wskazała podobną przewagę PiS (35,2%) nad KO (31,7%).

Popaździernikowe niektóre opinie dot. kolejnego "końca PiS" zostały brutalnie zweryfikowane 7 kwietnia i zostaną najprawdopodobniej również 9 czerwca. Niska frekwencja wynosząca niecałe 52%, której poświęcę osobny artykuł na łamach 'myPolitics', podbiła wynik PiS i nic nie wskazuje na to, żeby w czerwcu było inaczej. Aktualne przewidywania wynoszące 49%, co prawda wskazują na rekordowy wynik, jeśli chodzi o wybory do PE (frekwencja przebiłaby tym samym rekordowy wynik z 2019, czyli 45,7%), ale byłaby ekstremalnie niższa niż w 2023 (75%) czy trochę niższa nawet w porównaniu z kwietniem (52%) – patrząc zaś na zmianę struktury partycypujących w wyborach obywateli – Jarosław Kaczyński może jedynie zacierać ręce.

Spadek frekwencji jednak nie uratuje PiS przed stratami, jakich musi się spodziewać w mandatach. Przechodzimy więc do najciekawszej i jednocześnie najbardziej stresogennej, szczególnie dla kandydatów i ich rodzin, części analizy. Prognozowany wynik PiS wynoszący 35,6% jest o blisko 10 punktów procentowych niższy od rekordowego z 2019, wynoszącego 45,4%.  W mandatach jest to spadek z 27 do 20. PiS najprawdopodobniej straci po jednym mandacie w okręgach nr 3 (Olsztyn), 4 (Warszawa), 6 (Łódź), 8 (Lublin), 10 (Kraków), 11 (Katowice) i 13 (Gorzów Wlkp.). Nie jest tajemnicą, że dochodziło do wewnętrznych tarć w PiS (i nie tylko) przy układaniu list i wyboru bardziej lojalnych kandydatów przez Prezesa PiS i komitet polityczny PiS na miejsca ‘biorące’. Nie bez powodu w mediach pojawiały się potencjalne nazwiska kandydatów, takich jak byłego prezesa TVP Jacka Kurskiego czy byłego prezesa Orlenu Daniela Obajtka, którzy swoją drogą mieli ostrą wymianę zdań przed obliczem samego prezesa Kaczyńskiego na Nowogrodzkiej w Warszawie.

Koalicja Obywatelska zdobyłaby 18 mandatów, jednak z racji startu w 2019 roku szerokiej listy opozycji, tj. Koalicji Europejskiej, zmiany mandatów prezentują się różnorodniej. Partia Tuska, wg analizy, może stracić mandat np. w okręgu 1 (Gdańsk), choć nie jest to pewne, bo jest to pierwszy mandat niebiorący KO. Partia Tuska ma jednak szansę zyskać po jednym mandacie w okręgu 5 (Warszawa II), 6 (Łódź), 7 (Poznań), 8 (Lublin) i aż dwa w okręgu 10 (Kraków).

Trzecia Droga z wynikiem 13,6% mogłaby liczyć na 7 mandatów i analogicznie jak Koalicja Obywatelska w niektórych regionach koalicyjne ugrupowanie Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza mogą liczyć na zysk, a w niektórych na utratę mandatu. Konfederacji i Lewicy wg prognozy przypadną 4 mandaty, jednak dla Konfederacji jest to zysk czterech mandatów, bowiem w 2019 nie przekroczyła progu wyborczego.

Ciekawszą, jednak bardziej skomplikowaną stroną wyborów europarlamentarnych w Polsce jest system przydzielania poszczególnym ugrupowaniom mandatów – połączenia metody D’Hondta i Hare’a-Niemeyera. 53 mandaty (wzrost o jeden mandat względem upływającej kadencji) przypadające Polsce w PE rozdzielamy najpierw w skali ogólnopolskiej metodą D’Hondta poszczególnym partiom, które przekroczyły progi zaporowe. Następnie dzielimy mandaty przypadające każdemu z komitetów pomiędzy jego listy w okręgach wyborczych systemem Hare’a-Niemeyera (inaczej metoda największych reszt). System ten tworzy sytuację, w której partie nie rywalizują tylko między sobą (zewnętrznie), ale także w obrębie jednego komitetu w różnych okręgach. Na podstawie autorskiej prognozy dla przykładu Prawu i Sprawiedliwości ostatni mandat biorący przypada w Wielkopolsce (reszta ilorazu po przecinku 5273), zaś pierwszy niebiorący w województwie lubelskim (reszta ilorazu po przecinku 5202). Z języka matematycznego na ludzki – wystarczyłoby, że 912 wyborców PiS z województwa wielkopolskiego dopisałoby się w spisie wyborców w jakieś komisji w województwie lubelskim, to mandat przypadłby kandydatowi PiS z województwa lubelskiego, a nie wielkopolskiego. Analogicznie ostatni mandat biorący KO przypada w Rzeszowie, a pierwszy niebiorący w Gdańsku. Trzeciej Drodze ostatni w Olsztynie, pierwszy niebiorący w Łodzi; Konfederacji ostatni w Poznaniu, pierwszy niebiorący we Wrocławiu; Lewicy ostatni we Wrocławiu, pierwszy niebiorący w Krakowie.

Kampania do Europarlamentu nie zapowiada się nadzwyczaj intrygująco; będzie ona bardzo krótka i najprawdopodobniej mdła. Będzie to też ostatni sprawdzian, nie licząc lipcowych wyborów uzupełniających do Senatu w okręgu numer 13, przed drugimi z najważniejszych z punktu widzenia sprawowania realnej władzy w państwie – wyborami prezydenckimi. Pokażą one na ile ugrupowania tworzące dzisiejszą koalicję rządową wyciągnęły wnioski z wyborów samorządowych – myślę bowiem, iż po ‘szturmie’ wyborców na lokale wyborcze 21 kwietnia, pogodę, tak bardzo obwinianą za niską frekwencję w wyborach do sejmików, możemy zostawić w spokoju. Największy ubytek wyborców względem wyborów parlamentarnych 2019 odnotowano w grupie wiekowej 18-29 lat (32,3) i mieszkańców miast 200-500 tysięcy (34,8), natomiast najmniejszy wśród emerytów (15,1) i mieszkańców wsi (16,3). Dane, które powinny dać ekspertom od marketingu politycznego do myślenia, a już szczególnie tym działającym przy partiach, których wynik ucierpiał na takiej, a nie innej frekwencji.

Autor
Mateusz PlutaMateusz Pluta
AD PLACEHOLDER

Blitz

AD PLACEHOLDER
Made with  by myPolitics Team