Nic niezmieniające zawirowania...
Muszę ostudzić entuzjazm posła Roberta Kropiwnickiego (PO), który po odejściu Zbigniewa Girzyńskiego wraz z dwójką innych posłów z klubu PiS prawie że obwieścił koniec PiSu i wezwał do ogłoszenia przedterminowych wyborów. Niestety ekipa rządząca straciła większość tylko formalnie... W praktyce oznacza to tyle, że większość ustaw dalej przechodzić będzie przez Sejm bez żadnych problemów.
Koalicja transakcyjna
Do nepotyzmu, kolesiostwa i innych patologii polskiej demokracji rządy tzw. Zjednoczonej Prawicy już przyzwyczaiły. Jednakże ostatnie tygodnie niejako urealniły pogląd, że większość sejmową się kupuje.
Zacznijmy od "porozumienia programowego" Kukiz'15 i PiSu. Co prawda tutaj polityczne układanki nie będą opierały się na stołkach, a na wymianach ustawy za ustawę, więc teoretycznie jest to najmniej kontrowersyjna sytuacja. Takie porozumienie daje Jarosławowi Kaczyńskiemu kolejne głosy w ważnych dla PiSu głosowaniach.
Drugą, a w zasadzie najważniejszą częścią koalicji transakcyjnej są stali koalicjanci: Solidarna Polska i Porozumienie. A! Zapomniałbym o Republikanach, ale to są PiSowcy pod inną nazwą... Mimo wielu sporów koalicja wciąż trwa, a trwa ponieważ ani SP ani Porozumienie nie istnieją bez PiSu. Co za tym idzie, koniec rządów, kończy pracę setek ludzi w spółkach skarbu państwa.
Co z Lewicą?
Jeśli PiS oprze swoje najważniejsze głosowania na polityce społecznej i systemie podatkowym (a tak można wnioskować po Polskim Ładzie) to w większości kwestii PiS może liczyć na poparcie Lewicy. Nawet jeśli nie całej, to z pewnością Partii Razem Adriana Zandberga. Patrząc na ostatnie głosowanie i najprawdopodobniej kolejną dyplomatyczną burzę, PiS nie tylko w kwestiach społecznych może liczyć na Lewicę...